Rozpoczął się nowy miesiąc marzec. Mija dokładnie rok od chwili założenia przeze mnie działalności, Z tej okazji miałam mnóstwo postanowień i pomysłów. Zarówno rok temu, jak i teraz. Jak bardzo się one zmieniły i jakie są moje przemyślenia po tych 12 miesiącach? Głowa mi pęka od skotłowanych myśli. Gdybym mogła wszystko to spakować do wielkiego wora i zakopać gdzieś głęboko byłabym wdzięczna. Tak dużo chciałabym Wam opowiedzieć, ale postaram się zrobić to etapami, by nie dokładać sobie i Wam jeszcze więcej informacji i znaków zapytania. Punktem wyjścia będzie stwierdzenie, którym zatytułowałam ten wpis: Projektant graficzny na etacie, a własna działalność.
Działalność – pierwszy rok
Ostatni rok dał mi sporo przemyśleń na temat postrzegania przeze mnie pracy na etacie kiedyś i teraz. To co pojawiło się nowe, ale czego się spodziewałam, ale odczułam dopiero teraz to stabilność finansowa, jaką dawała mi praca na etacie. Całą formalną robotę robiła za mnie szefowa, a bardziej osoby do tego oddelegowane. To one opłacały moje składki i przelewały stałą pensję. Odwalały za mnie całą papierkową robotę. Podpisałam tylko jedną umowę na początku współpracy, załatwiłam badania lekarskie i już mogłam siadać za biurkiem i projektować. Kolejna sprawa to zlecenia. Account przynosił mi na tacy klienta z konkretnym zleceniem. Nie musiałam się wysilać w poszukiwaniu zleceń, negocjacjach umowy i kosztów. Robiłam to co do mnie należało, czyli projektowałam.
Zapytacie zatem dlaczego stwierdziłam, że rzucam to w cholerę i zakładam działalność. Dlaczego porzuciłam STABILNĄ pracę z umową na czas nieokreślony, z BONUSEM na święta w postaci 200 zł i pary skarpetek, z darmowy pączkami w Tłusty Czwartek, z kwiatami na Dzień Kobiet oraz co najważniejsze darmową kawą? Sprawa jest banalna, chciałam robić to co lubię. Czułam ogromne wypalenie, ale czułam się też niepotrzebna i projekty, które zwykle sprawiały mi satysfakcje były tylko niemiłym obowiązkiem.
Jednak rozczaruję Was jeśli powiem, że kompletnie w momencie składania wypowiedzenia nie miałam planu działania co dalej. Nie czekała na mnie inna bardziej intratna propozycja i nie miałam biznes plauy na założenie własnej działalności. Miałam tylko poczucie, że nie chcę być tak nieszczęśliwa i przez większą cześć dnia udawać kogoś kim nie jestem.
Wnioski na przyszłość
Co wydarzyło się przez ten ponad rok od momentu złożenia wypowiedzenia i rok od prowadzenia działalności? Bardzo wiele, ale na pewno nie to że jestem szczęśliwa.
Rozczarowałam Was? Być może. Siebie chyba odrobinę też. A wiecie dlaczego? Bo miałam oczekiwania. Jak biznes plan gdy zakładasz działalność, w którym zakładasz, że po takim, a takim czasie Twoje obroty wzrosną, będziesz robić to i to i zarabiać tyle i tyle. Nie zakładałam nie wiadomo jakiego progresu po roku, bez przesady. Startowałam od zera, z zerową ilością klientów, budując swój biznes nie mając nic. No nie tak zupełnie. Miałam doświadczenie i wiedzę, którą musiałam przedstawić w taki sposób, aby klient mi zaufał i powierzył swoje zlecenie.
Właśnie klient i tu rozrzut nastąpił ogromny. A ja znowu miałam oczekiwania, że klient wypełni idealnie mój brief i w ten sposób zbiorę wszystkie informacje, które umożliwią mi przygotowanie projektu. Nic bardziej mylnego. Wściekałam się jak dawniej. Ale także staram się i staram wyciągać z tych sytuacji lekcje na przyszłość. Dodawać kolejny punkt, o którym muszę pamiętać w kontaktach z klientami. A przede wszystkim wiedzieć, że nigdy nie będzie jednego z góry opracowanego scenariusza. Każdy jest inny i z drugiej strony będę spodziewać się zawsze innej odpowiedzi.
Punkt zwrotny
Przy tej okazji pojawiło się w mojej głowie kolejne pytanie. Przecież tyle mówi się o tzw. „kliencie idealnym”, czyli o takiej charakterystyce klienta, z którym chciałoby się współpracować. No i tutaj zaczęłam się zastanawiać nad tym z jakimi ludźmi chciałabym mieć kontakt i z kim chciałabym pracować. Tym samym dotarło do mnie, że chociaż pracuję w swoim zawodzie, projektuję, to ciągle robię rzeczy, których nie chcę, a przecież swoja działalność miała być początkiem robienia właśnie tego co lubię. Ogromne słowo, jakie pojawia mi się w głowie, które charakteryzuje to co chciałabym robić to jest coś KREATYWNEGO. Z tym hasłem wkraczam w nowy miesiąc i zaczynam głęboką analizę tego co chciałabym robić i na czym najbardziej mi zależy. Z tym Was dzisiaj zostawiam, a ciąg dalszy wpisu pojawi się mam nadzieję już niedługo.