Pewna sytuacja sprzed tygodnia uświadomiła mi, coś co naprawdę wiedziałam już od dawna, ale czego może nie zauważałam. Często mamy różne oczekiwania wobec innych. W głowie wyobrażamy sobie, co ktoś powinien zrobić lub w jaki sposób postąpić. W chwili kiedy nasza wizja kompletnie różni się od rzeczywistości jest nam przykro, a nawet potrafimy złościć się na taką osobę. Nasza frustracja wynika z czegoś na co nie mamy wpływy. Tak samo to jak odbieramy siebie i jaki mamy do siebie stosunek, wynika z tego jak widzą nas inni.
Wszechwiedzący Twórca
Lubimy siebie oceniać. Wyrokować to czy ktoś postąpił dobrze lub źle. Budować historie tego jak byśmy sami wykonali daną rzecz. Nie potrafimy przyjąć tego, że ktoś może mieć inne zdanie niż my. Bulwersujemy się i atakujemy taką osobę, bo uważamy że jej myślenie jest błędne. Na jakiej podstawie możemy stwierdzić, że nasze jest właściwe? Nie chodzi mi tutaj o skrajne przypadki kiedy rozmawiamy o pozbawieniu kogoś życia, czy praw do funkcjonowania w społeczeństwie.
Wielokrotnie w codziennych czynnościach lubimy stawać się ekspertami. Rodzice wobec swoich już dorosłych dzieci, pouczają je jak mają żyć i wychowywać swoje dzieci. Są starsi doświadczeniem, ale to nie daje im prawa do oceniania. Każdy może poprowadzić swoje życie według własnej wizji. Nauczyciele narzucają nam swój model nauczenia, nie dają młodemu człowiekowi pola do rozwoju swojej osobowości. System oceniania łatwo dzieli lepsze osoby od gorszych. A przecież takich nie ma, bo nie każdy jest we wszystkim dobry.
Szkolny system oceniania
Ocenianie zaczyna się już od najmłodszych lat, właśnie poprzez stawienie stopni. Już samo słowo ocena (stopień), pokazuje nam jakąś skale. To co najwyżej najlepsze, a to co najniżej najgorsze. Nikt nam nie mówi, że nie ma ludzi idealnych i nie sposób być we wszystkim najlepszym. Wskazuje się na nasze błędy, które tak naprawdę nimi nie są, a dobre rzeczy raczej się pomija. Nie łatwe jest życie młodego człowieka wkraczającego w świat zewnętrzny. Często to jak widzą nas inni jest bolesne.
Koniec nauki wcale nie zwiastuje końca poddawania nas ocenie. Każdy zawód jest na to narażony, a tym bardziej zawód powiązany ze sztuką. Tutaj nasza praca oceniana jest na każdym kroku. Twórca bardzo związany ze swoim dziełem podchodzi do negowania go w sposób krytyczny. Mi osobiście ciężko przychodzi taka krytyka, myślę że dla wielu z nas jest podobnie. Wtedy przypominam sobie kilka kluczowych kwestii. Każdy podchodzi do projektu w sposób subiektywny. Wszystkim nie może podobać się to samo. To nie jest bezpośrednia krytyka mojej osoby. Wizja moja i klienta może się różnić. Ale jak znaleźć wspólny mianownik? To już temat na osobny artykuł.
Artysta pod ostrzałem krytyki
Co innego ocena projektu, a co innego ocena naszej osoby, postępowania i spojrzenia na świat. To jak widzą nas inni to nawet nie cząstka nas samych. Zbyt dużo czasu i życia spędzamy na analizowaniu czyjegoś zachowania. Zamiast zostawić go i pozwolić mu istnieć samemu ze sobą. To może wydawać się dziwne i skomplikowane, ale bycie samemu ze sobą to naturalny stan. Współczesny świat wymusił na nas, że ciągle musimy coś robić. Każda minuta musi być produktywna. Pozwól sobie na odrobinę luzu i zwolnij tempo. Nie napinaj swojego grafiku do granic możliwości. W chwili kiedy nie uda Ci się zrealizować wszystkich zadań, w ciągu jednego dnia, będziesz odczuwał frustrację. Zupełnie niepotrzebnie. Nic się nie stanie jeśli podzielisz te zadania na kilka dni. Przeanalizujesz priorytetowe tematy i te które mogą poczekać. Rozpisz je na etapy i przypisz pod konkretny dzień i godzinę.
Małe cele
Dobrze zaplanowana praca nie oznacza braku spontaniczności. Podzielenie jednego zadania na kilka mniejszych sprawi, że szybciej będziesz mógł odhaczać wykonane etapy. Ja korzystam z kalendarza Google oraz klasycznej kartki i długopisu. Kalendarz to planowanie długoterminowe. Na kartce mam zwykle zadanie z bieżącego dnia. Nigdy w notesie nie planuję wieloetapowych zadań. Zdarza się, że rozpisuję jakieś etapy, ale konkretne terminy wrzucam w kalendarz online. Dzięki powiadomieniom o niczym nie zapominam.
Inna sprawa to kwestia planowania, która wymaga jeszcze dopracowania. Pierwszym punktem wyjścia jest rozbicie jednego zadania na kilka mniejszych. Nie mamy wtedy wyrzutów sumienia, że nie wykonaliśmy całości, bo widzimy małe efekty. Tym samym przestajemy siebie oceniać, że z czymś nie dajemy rady. Aby nauczyć się nie oceniać innych, zacznijmy od nauki nie oceniania samych siebie negatywnie.
To jak widzą inni nie powinno wpływać na postrzeganie samych siebie. Często zaburza widzenie właściwe. Nikt inny, jak my sami, nie jest w stanie spojrzeć w nas samych.