Dawno temu, już nie pamiętam gdzie i kiedy usłyszałam lub przeczytałam sformułowanie, że dopasowując się do otoczenia znikasz. W skrócie chodzi o to, że jeśli podążasz za tym samym co inni, bez względu na to co czujesz, nie masz własnego zdania lub boisz się je mieć to wtapiasz się w tłum i pozostajesz nie zauważonym. Być może taki stan rzeczy Tobie odpowiada, stać gdzieś na uboczy, obierając sprawdzoną (tylko w teorii) drogę. Jednak po pewnym czasie taki azyl zaczyna dusić, nawet jeśli się do tego nie przyznajesz to zaczynasz odczuwać pewien niepokój. Jakiś wewnętrzny głos zaczyna kłócić się z tym co do tej pory obierałeś za właściwy kierunek. Dlaczego się tak dzieje? Też sobie zadaję to pytanie. Może to ze mną jest coś nie tak?
Dorastanie
Przez cały okres dzieciństwa i wczesnej młodości wpaja nam się jakieś wzorce postępowania. Mówią nam o nich rodzice, dziadkowie, wychowawcy, opiekunowie. To jakie te wzorce są zależy od środowiska i ludzi wśród, których się znajdujemy. Dla każdego mogą być one inne. Jednak nie zmienia to faktu, że na każdym kroku ktoś mówi nam, jak mamy postępować. W szkole jak się uczyć i czego i że to na pewno jest ważne. W pracy mamy obowiązki i zadania do wykonania i chociaż zdarza się, że dostajemy jakiś kredyt zaufania i wolną rękę to ciągle robimy coś według czyiś zasad i norm. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, nasza osobowość, nasze odczucia i uczucia? Czy na którymś etapie życia liczy się to co my czujemy? Czy jednak musimy schować swoje myśli głęboko, nie poznając siebie i robić tak jak wszyscy?
Jak żyć
Nie chodzi mi o to, że jeśli funkcjonujemy według zasad i norm pewnej grupy to jest w tym coś złego. Chciałabym przekazać, że w naszym systemie, w którym żyjemy często brakuje miejsca na wyrażanie siebie. Ciągle narzucany jest nam jakiś system, a kiedy chcemy zejść z tej drogi, traktuje się nas jak dziwaków. Zarzuca się nam, że nie pasujemy do reszty, jesteśmy inni, a to jest niepożądane. Tak często czułam się będąc dzieckiem i tak jeszcze czuję się będąc osobą dorosłą, chociaż już na pewno mniej.
Inny znaczy wyjątkowy
Staram się sobie przypomnieć, w którym momencie zauważyłam, że jest coś nie halo. Tzn. kiedy powiedziałam sobie, że to że postępuję czy robię pewne rzeczy w inny sposób, nie oznacza że robię je źle. Jeśli nie krzywdzę innych, to dlaczego mam się czuć z tym niekomfortowo?
Chyba moja niezgoda na takie traktowanie zaczęła się w szkole średniej, gdzie zetknęłam się z totalnie dla mnie innym środowiskiem i poczułam, że oni też są takimi outsiderami, w sensie że też mogą stwarzać wrażenie innych, nie pasujących do jakiegoś kanonu. Każdy był inny na swój sposób, ale każdy siebie tolerował i dzięki temu nie czułam się wyobcowana. Jednak to było tylko jedno środowisko. Pozostawali jeszcze wychowawcy, system nauczania, rodzina i bliscy. Miejsc gdzie czułam się sobą i miałam pewną swobodę w myśli i działania, mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Zmiany
Nie dawno dotarło do mnie, że nie jestem w stanie zmienić innych, muszę ich zostawić. Oni nie mogą zmienić mnie, ja nie mogę spełnić ich oczekiwać, ale ciągle stawiam sobie swoje oczekiwania. Dążę do postawionego sobie w głowie celu, narzucając sobie nowe zadania, a jeśli ich nie zrobię obarczam siebie winą. Psychologiczne cierpienie trwa. Pewnie nie raz się z tym spotkałeś. Świat się nie zawali, jeśli jakiś projektu zamknę nie w tym, ale następnym tygodniu. Czy jeśli w kolejną środę nie wstawię nowego artykułu to będzie katastrofa? Fakt, nie zachowam ciągłości, którą sobie narzuciłam, ktoś kto czekał na nowe treści się ich nie doczeka. Ale czy wokół nas coś upadnie i przestanie istnieć? Jak nauczyć się odpuszczać i akceptować to co się wydarza. To moja droga i początek ważnej lekcji.
Być może też zmagasz się z podobnymi odczuciami. Jak sobie z tym radzisz? W czym odnajdujesz akceptację?
1 comment on “Dopasowując się do otoczenia znikasz”