fbpx
  • 3 czerwca 2020
  • Agnieszka Kucińska
  • Porady

Nie zawsze lubiłam czytać książki. W szkole podstawowej zmuszałam się do tej czynności. Nie wiem czy to kwestia tego, że literatura z którą miałam do czynienia to były lektury. Zawsze chodziłam swoją ścieżką, więc nakazywanie mi czegoś graniczyło z torturami. Jeśli jeszcze dodatkowo mnie to kompletnie nie ciekawiło, to były podwójne katusze. Nikt w klasie nie lubił czytać, więc automatycznie, bez przyjaznego wzorca, moja niechęć wzrastała.

Miłość do książek

Zainteresowanie czytaniem książek zaczęło się u mnie w gimnazjum. Prawdopodobnie za sprawą bliskiej mi koleżanki, która chłonęła je tuzinami. Taką właśnie ilość wynosiła zawsze z biblioteki. Zabierała mnie tam ze sobą. Zapach książek i przesympatyczną Panią Bibliotekarkę pamiętam do dzisiaj. Może to miejsce tak na mnie zadziałało, że postanowiłam zanurzyć się w świecie książek.

Początkowo, z racji wieku (+13) czytałam, krótkie młodzieżowe powieści, które zajmowały zwykle w 2-3 godziny. Z czasem wciągałam się w inne treści. Zafascynowała mnie literatura faktu. Historie często mroczne, związane z nałogami. Do dziś zastanawiam się skąd takie zamiłowanie, może tkwiła i ciągle we mnie jest jakaś potrzeba prawdy.

Oczywiście czytałam lektury, z mniejszym lub większym entuzjazmem. Zaczęłam odkrywać, że niektóre z nich też mogą być ciekawe. Oprócz tego wypożyczałam mnóstwo innych książek. Czytałam na przerwach w tramwaju w drodze do i ze szkoły.

Moje zamiłowanie do czytania książek jest nieustające, choć z czasem bywa różnie. Moja biblioteczka przez tych kilka ładnych lat znacząco się powiększyła. Część kolekcji jest u moich rodziców. Takie, które są pierwsze w kolejce do przeczytania lub te związane z moim zawodem i sztuką mam przy sobie. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy kiedyś w nich nie utonę. Zawsze otaczałam się mnóstwem przedmiotów, ale od kilku lat postanowiłam ograniczyć ich posiadanie. Nie chodzi tutaj wcale o odmawianie sobie czegoś, ale o racjonalne gospodarowanie nie tylko przestrzenią, ale także swoim budżetem.

Papier, czy ekran

Długo nie mogłam przekonać się do czytnika e-booków. Uważałam nawet, że to ogromna zbrodnia popełniona na papierowej książce. Myślałam, że ja, osoba która kocha papier i druk, nie może przestać kupować książek. Tak się oczywiście nigdy nie stało. Postanowiłam, że książki posiadające fabułę, czytadła, takie które skierowane są głównie na treść, bez zdjęć, grafik lub interesującego layoutu, będę kupować i czytać w formie elektronicznej. Chyba, że z jakiegoś względu będzie mnie ciekawiło wydanie konkretnej publikacji.

Ciągle gromadzę w formie fizycznej, namacalnej różne albumy, katalogi, poradniki, czasopisma, związane ze sztuką, projektowaniem, typografią i składem książki. Tutaj wersja elektroniczna, czy to na czytniku lub ekranie monitora, nie zastąpi wydrukowanego egzemplarza. Trzymanie książki w rękach, zapach papieru, ciekawa oprawa graficzna, typografia, rodzaj papieru, okładka to dla czytelnika i pasjonata niesamowite przeżycie.

Każda podróż czytelnicza jest, jak zaglądanie w głąb siebie. Jestem tylko ja i litery, historia, zdarzenia, ludzie, miejsca. Lubię ten stan. Przewracanie kartek papieru, zapach druku. Ma to swój klimat, niestety nie dający się osiągnąć wyświetlając tekst na ekranie.

Podsumowanie

Pomimo tego, że czytam książki w formie elektronicznej, to bliższy memu sercu zawsze będzie papier. To czym zajmuje się w większy lub mniejszy sposób wiąże się z książkami. Sama jej struktura jest dla mnie intrygująca. Ciężko byłoby mi wybrać, którą zabrałabym na bezludną wyspę. Gdziekolwiek się nie znajdę i nie ważne czy będę musiała zrezygnować z jakiś rzeczy, książki zawsze będą przy mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *